Panie Profesorze.
Wzór Newtona na grawitację, można przekształcić tak, że odległość występującą w mianowniku - która nie jest wielkością wektorową - można wyrazić jako iloczyn prędkości (wektor) i czasu (skalar) - podniesioną do kwadratu.
Zatem siła grawitacji pomiędzy Słońcem a Ziemią, zależna jest od prędkości liniowej Ziemi wokół Słońca (a dokładniej względem barycentrum). Podobnie siła grawitacji każdego obiektu w Układzie Słonecznym wynika z prędkości periodycznego ruchu ciała, wokół ciała o większej masie. Jedyna różnica pomiędzy teorią Newtona, a tą okresową interpretacją, wynika ze zmiany wartości G, na G/4pi^2. A jedyną zmienną - jest wymiar czasu, który dla ruchu okresowego, przyjumuje wartość stałą!.
Stąd następujące wnioski:
Grawitacja istnieje wtedy i tylko wtedy, gdy zachodzi ruch okresowy jednego ciała wokół drugiego. I dalej: jeśli ciała znajdują się w "spoczynku", grawitacji pomiędzy nimi nie ma!. To ostatnie zdanie jest hipotetyczne, ponieważ, tak naprawdę wszystkie ciała niebieskie (w tym człowiek) są w wiecznym ruchu - okresowym. Nawet przysłowiowe jabłko Newtona spadające na Ziemię, mknie z prędkością obrotu Ziemi wokół osi, i dodatkowo z prędkością Układu Słonecznego wokół centrum Galaktyki ... a może również - Układu Galaktyk, wokół centrum Megagalaktyk, itd.
No i teraz spójrzmy na człowieka, na jego umysł. Jest on w wiecznym ruchu, więc to co istotnie wpływa na kształt mózgu - a więc również pośrednio procesu myślenia - wynika z prędkości (okresowych) ciał niebieskich wokół niego krążących. Naukowiec obserwujący Kosmos, z perspektywy nieruchomego obserwatora na płaskiej Ziemi, nigdy nie powinien mieć zatem problemu z tzw. nieskończonościami, ponieważ nigdy, to co mierzy - nie stoi w miejscu.
Gdzie jest błąd w tym rozumowaniu?